Navigationspfad: Startseite > Dokumente > Web- und Textarchiv > Textarchiv
- Es gilt das gesprochene Wort -
Wystąpienie Prezydenta RP w Bundestagu
10 września 2014 roku
Szanowny Panie Prezydencie Federalny,
Szanowny Panie Przewodniczący,
Szanowna Pani Kanclerz,
Szanowne Panie i Szanowni Panowie Posłowie,
Szanowni Państwo,
To, że mogę dzisiaj jako prezydent wolnej, demokratycznej Polski przemawiać w Bundestagu, sercu niemieckiej demokracji, jest dla mnie źródłem wielkiego wzruszenia. To, że mogę przemawiać tutaj w sercu państwa niemieckiego, bliskiego i przyjaznego Polsce, w 75 rocznicę wybuchu II wojny światowej, jest źródłem nie tylko wzruszenia, ale i poczucia szczęścia towarzyszącego pokoleniu tych, których rodzice nie tylko przeżyli koszmar wojny, ale i polsko-niemieckiej wzajemnej wrogości. Ten moment jest dla mnie źródłem dumy z dokonań naszego pokolenia na drodze pojednania i odbudowy poczucia wzajemnej bliskości i zdolności do współpracy.
Pamiętamy i pamiętać powinniśmy zawsze, że we wrześniu 1939 roku – 75 lat temu –salwy oddane przez pancernik Szlezwik-Holsztyn na Westerplatte w Gdańsku, alarmy lotnicze w całej Polsce zwiastowały początek katastrofy nie tylko mego kraju, ale i całej Europy. Wtedy zaczęła się II wojna światowa. Mając w pamięci 1 września nigdy nie zapomnimy też o 17 września, kiedy na ziemie Rzeczypospolitej wkroczyły wojska sowieckie, sprzymierzone z hitlerowskimi Niemcami.
Wojna przyniosła okrutną śmierć dziesiątkom milionów ofiar i zgotowała straszliwy los setkom milionów niewinnych ludzi. Strach tamtego czasu, zorganizowany terror oraz systematyczne i masowe mordowanie uznanych przez obłąkańczą ideologię za podludzi, jeszcze dzisiaj trwa w naszej europejskiej pamięci. Wciąż są w niej obecne czasy, których symbolem stał się Holokaust i akcja świadomego niszczenia elit podbitych narodów. Prawie każda polska rodzina, także moja, doświadczyła nie tylko heroizmu walki, ale i grozy łapanek, obozowego upodlenia, brutalności przesiedleń oraz masowych egzekucji. Warto pamiętać, że na koniec nieszczęścia i cierpienia stały się udziałem nie tylko ofiar napaści, ale wszystkich, także społeczeństw państw, które były źródłem agresji.
Dlatego z tym większym podziwem musimy pamiętać o ludziach polsko-niemieckiego pojednania: o biskupach polskich piszących w 1965 roku do biskupów niemieckich słynny list o wzajemnym przebaczeniu w odpowiedzi na dyskusje toczące się wśród niemieckich chrześcijan, o ludziach Akcji Znak Pokuty – Służba dla Pokoju, o politykach - Willym Brandcie, Helmucie Kohlu i Tadeuszu Mazowieckim, czy też o Władysławie Bartoszewskim. On, niegdysiejszy więzień Auschwitz, potem członek Żegoty, organizacji niosącej pomoc zagrożonym Zagładą i wieloletni więzień w czasach stalinizmu, z którym byłem w czasie stanu wojennego internowany w jednym obozie, już jako minister spraw zagranicznych niepodległej Rzeczypospolitej, mówił przed dziewiętnastu laty w Bundestagu, iż „stosunki [Polski i Niemiec] uzyskały dziś wymiar europejski – nasze sąsiedztwo zdecyduje w znacznej mierze o tym, czy i kiedy podzielona Europa zdoła się zrosnąć. Współpraca obu państw w zjednoczonej Europie jest dziś jednym z zasadniczych celów i uzasadnień dla stosunków dwustronnych”.
Pełne pojednanie, już w warunkach wolności wywalczonej między innymi przez polską „Solidarność”, było zwieńczeniem długoletnich wysiłków na rzecz nowego początku w stosunkach polsko-niemieckich. Nowego początku w nowej erze wspólnoty dobrego losu zapoczątkowanej w 1989 roku.
To był czas niezwykły, gdy premierem w rwącej się ku wolności Polsce był już Tadeusz Mazowiecki, pierwszy niekomunistyczny szef rządu w naszej części Europy i gdy widoczne stawały się rysy na murze berlińskim dzielącym naród niemiecki i oba państwa niemieckie. Pamiętam, jak w końcu sierpnia 1989 roku uciekinierzy z NRD zaczęli napływać do Polski. Nie mieliśmy granicy z żadnym państwem ówczesnego Zachodu, ale Niemcy ze Wschodu słusznie spodziewali się, że zmiany zachodzące w Polsce dają im nadzieję na wolność, na przedostanie się do RFN. Dla nas organizacja ich przejazdu do Niemiec Zachodnich była ważnym doświadczeniem, sygnałem, że fatalizm w relacjach polsko-niemieckich można przełamać. Że wolni Polacy i wolni Niemcy mogą się porozumieć i współdziałać.
W „solidarnościowej” już Polsce patrzyliśmy z wielką sympatią na tych wszystkich dzielnych ludzi, którzy potrafili w Niemczech wschodnich podjąć ryzyko wyjścia na ulicę i domagania się respektowania praw obywatelskich. „Wir sind das Volk” - „To my jesteśmy narodem”- to hasło było wołaniem o uznanie podmiotowości obywateli i ich suwerenności wobec władz państwa. Roland Jahn, obecnie Pełnomocnik Federalny do spraw Materiałów Państwowej Służby Bezpieczeństwa NRD, a wtedy opozycjonista, wspominał, że tej przełomowej jesieni „na lipskim ringu szła z nami Solidarność”. My, w Polsce, śledziliśmy z nadzieją modlitwy i protesty wokół kościoła św. Mikołaja w Lipsku. Wiedzieliśmy, że trwały sukces wolności możemy odnieść tylko wspólnie. Modliliśmy się wtedy razem z ludźmi w Nikolaikirche, o wolność, o naszą wspólną sprawę. To nie zwycięstwo dyplomacji czy politycznych sojuszy zmieniło Europę, tylko wola społeczeństwa – ludzi złaknionych wolności.
Nasze narody nie zmarnowały tamtej historycznej koniunktury. Ostatnie dwudziestopięciolecie to niewiarygodna wręcz historia wspólnego budowania przez Polaków i Niemców zjednoczonej Europy. To niezwykła historia pojednania, które pamiętając o milionach mogił, o popiołach unoszących się z dymem krematoriów, o zgliszczach powstańczej Warszawy i o ruinach Berlina, posiłkując się wspaniałą tradycją 1989 roku, buduje nową nadzieję dla Europy i świata.
I dziś, z tą świadomością całej okrutnej, gorzkiej, ale i chwalebnej historii narodów Europy Środkowo-Wschodniej w XX wieku, staję przed Wami, Panie i Panowie, by zaświadczyć o cudzie pojednania, o tej niezwykłej rzeczywistości, w której młode pokolenie Polaków i Niemców może, po raz pierwszy od setek lat razem uczyć się i pracować, budować wspólną przyszłość narodów zjednoczonej Europy. Cieszę się, że chcemy o tym kopernikańskim przewrocie w dziejach stosunków polsko-niemieckich pamiętać wspólnie, o czym świadczy symboliczny fragment muru Stoczni Gdańskiej nieopodal budynku Reichstagu czy Autostrada Wolności, już niedługo łącząca Warszawę z Berlinem. Za te gesty nie tylko pod adresem polskiej „Solidarności”, ale wszystkich marzących o pojednaniu i współpracy polsko-niemieckiej, dziękuję z całego serca. Moje szczególne wyrazy podziękowania składam na ręce mych przyjaciół: Pana Prezydenta Federalnego Joachima Gaucka oraz Pana Przewodniczącego Bundestagu Norberta Lammerta. Dziękuję wolnym Niemcom!
Szanowni Państwo,
W tym roku przypada nie tylko siedemdziesiąta piąta rocznica wybuchu drugiej wojny światowej, ale też setna rocznica wybuchu pierwszej. Obie wojny dzielił dystans zaledwie jednego pokolenia. Warto jednak dostrzec, że dwie europejskie generacje, tak boleśnie doświadczone przez wojny, wyciągnęły odmienne wnioski z przeżytych katastrof. Po pierwszej wojnie światowej Europa podążyła drogą umacniania narodowych egoizmów i dążeń do rewizji wyników wojny, do rewanżu za poniesione klęski. Te zjawiska sprzyjały rozprzestrzenianiu się lewicowych i prawicowych ekstremizmów, powstawaniu systemów autorytarnych i totalitarnych.
Trzeba było dopiero dramatu drugiej wojny, aby Europa zwróciła się w stronę tego, co narody europejskie łączy, a nie dzieli, w stronę integracji, umacniania wolnego rynku i demokracji, w stronę bezpieczeństwa opartego na dobrobycie i współpracy z sąsiadami.
Sukces europejskiej integracji miał swoje korzenie w kulturze, w podobnym rozumieniu roli człowieka w świecie. Rdzeniem kultury europejskiej jest bowiem personalizm. Można wywodzić personalizm z chrześcijaństwa, które stworzyło ów koncept człowieka rozumiejącego samego siebie jako „osobę”. Można też wywodzić z tradycji oświeceniowej, w której precyzyjnie został opisany przez Immanuela Kanta. Tym, co łączy Europejczyków jest przekonanie o niezbywalnej godności każdej istoty ludzkiej. I to zgodnie z tym przekonaniem musimy budować całą edukację i prawodawstwo, formować życie gospodarcze i instytucje. To wokół personalizmu musimy dzisiaj budować jak najszerszą, mającą globalny zasięg, „koalicję antropologiczną”, uznającą prymat osoby. To podstawowe przesłanie, które winno dziś płynąć z Europy i dla Europy. I to tego konceptu człowieka jako osoby -– istoty rozumnej, wolnej, społecznej i obdarzonej nieskończoną godnością – musimy bronić, mając potwierdzoną przez historię świadomość, że gdy godność ludzka jest zagrożona, kompromis przestaje być samoistną wartością.
Użyłem tu słowa „wartość”, gdyż, po prymacie kultury nad ekonomią i polityką, jest to ten wymiar polskiego doświadczenia, który jest uniwersalny. Fenomen „Solidarności” był bowiem w swej istocie fenomenem etycznym. Z wiary w wartości podstawowe, w godność człowieka, wypływała „siła bezsilnych” i to ona dała „Solidarności” jej skuteczność wspierającą pokojowy rozpad najbardziej krwawego imperium w dziejach świata.
Niemcy też mają to doświadczenie. Wielkiemu sukcesowi społecznemu i gospodarczemu zrujnowanych po II wojnie światowej Niemiec towarzyszyła debata o wartościach podstawowych (Grundwerte), o fundamentach etycznych odrodzonej niemieckiej państwowości. To takiej właśnie debaty dziś potrzebuje Europa! Jedność europejska tylko wtedy będzie i głęboka, i skuteczna w działaniu, gdy będzie budowana na wspólnocie wartości.
Szanowni Państwo,
„Nie było Europy, mieliśmy wojnę”, pisali „ojcowie założyciele” europejskich wspólnot i dlatego z konsekwencją i determinacją tworzyli kolejne instytucje europejskie, dążąc do pogłębiania i poszerzania obszaru integracji. Dobrze bowiem rozumieli, że tylko zjednoczona Europa może stać się Europą bez wojen. W ten sposób na kolejne dziesiątki lat przestrzeganie praw człowieka i obywatela, demokratyczne państwo prawa i poszanowanie dla mniejszości, te fundamenty pokoju, stały się wizytówką Europy. Stała się nią także zdolność do twórczego budowania kompromisów, na które i dziś powinniśmy być gotowi, by stawić czoła wyzwaniom stojącym przed nami wszystkimi.
Kluczowe dla Europy jest połączenie troski państwa o rozwój wszystkich obywateli z gospodarczą efektywnością. Tylko Europa ożywiona duchem przedsiębiorczości, wspierająca aktywność małych i średnich przedsiębiorstw w całej wspólnocie oraz dbająca o tworzenie właściwego klimatu dla przemysłu będzie skutecznie konkurować na globalnym rynku. Potrzebne jest nam dziś twórcze nawiązanie do koncepcji społecznej i wolnej gospodarki rynkowej, pokazującej, jak połączyć pomocniczość i solidarność, interes jednostki z dobrem wspólnym. Polskie doświadczenie przemian pokazuje, jak ważne są śmiałe reformy, że istotne są dobre regulacje, ale że zmiany systemowe powinny mieć za cel wyzwolenie ludzkiej energii, ludzkiej chęci tworzenia.
Kolejnym zadaniem jest ulepszanie systemu strefy euro tak, by była ona bardziej odporna na wstrząsy. Wnioski wyciągnięte z ostatniego kryzysu oraz dalsze reformy w strefie euro, powinny stać się zachętą dla kolejnych państw, w tym i Polski, by w niedalekiej przyszłości euro stało się wspólnym środkiem płatniczym wszystkich, którzy się do tego zobowiązali, przystępując do europejskich wspólnot. Ale do strefy euro może przyciągać poczucie bezpieczeństwa i zwiększonej solidarności wszystkich jej uczestników. Warto więc od wszystkich państw strefy wymagać reform i brania za nie odpowiedzialności.
Z nową mocą staje obecnie przed nami problem bezpieczeństwa – od bezpieczeństwa energetycznego, przez ochronę obywateli przed aktami terroru, ochronę integralności terytorialnej państw nam bliskich aż po konieczność wzmacniania własnej obronności w obliczu zagrożenia, jakie stanowi dla świata, dla naszego kontynentu, a nie tylko dla wschodniej flanki NATO, powrót do stosowania siły, agresji militarnej tu, blisko nas, w Europie.
Mówiąc o tych wyzwaniach w roku dziesięciolecia poszerzenia UE na Wschód, myślę o naszej przyszłości. To bowiem sąsiadujące z sobą oba kraje, Niemcy, największy kraj „starej” Unii, i Polska, największy kraj Unii „nowej”, powinny dać dzisiaj przykład nie tylko w dziele przezwyciężania trudnej przeszłości, ale też w budowaniu bezpiecznej Europy dla kolejnych pokoleń. To nasze kraje powinny wziąć na siebie zadanie zakopywania starych podziałów kontynentu na Wschód i Zachód oraz zapobiegania tworzeniu się nowych. Jestem przekonany, tak jak Pan Prezydent Federalny Joachim Gauck, że „tylko wspólnie możemy budować demokratyczną i pokojową Europę przyszłości. I tylko wspólnie możemy jej bronić.” Potrzebujemy polsko-niemieckiej wspólnoty odpowiedzialności za przyszłość Europy.
By jednak tę wspólną przyszłość móc skutecznie budować, musimy posiadać świadomość, czego robić nie powinniśmy, by uniknąć pułapek integracji powierzchownej, budującej jedynie fasadę. Trzeba mieć dzisiaj odwagę, by powiedzieć, że wbrew wielu pięknym marzeniom i projektom nie będzie łatwo szybko pójść dalej. Nierozważna próba dalszych kroków integracyjnych bez umocnienia fundamentów może stać się przeciwskuteczna i raczej sprzyjać osłabianiu, dezintegracji Unii Europejskiej, niż ją wspierać. Nie będą bowiem służyć tej spójności ani odgórne próby homogenizacji Europy, wbrew zbyt rzadko stosowanej unijnej dewizie „zjednoczeni w różnorodności”, ani biurokratyczne dążenia do regulacji kolejnych dziedzin życia gospodarczego czy społecznego, która tłumi dynamikę rozwoju biorącą się z naturalnej, kreatywnej żywiołowości w obu tych sferach życia. Pomocniczość, zasada ustroju UE, zbyt często w praktyce bywa ignorowana.
Chcemy pogłębionej integracji. Dlatego wielkim zadaniem stojącym przed nowymi władzami w instytucjach Unii jest utrzymanie jej spójności w obliczu nieuchronnego różnicowania się w konkretnych sferach integracji. Ta odpowiedzialność w znacznym stopniu spoczywa na największych państwach Unii, które w ostatnich latach ujawniały czasem skłonność do unilateralizmu, do działań nieuwzględniających w należytym stopniu interesów unijnej całości. Zachowania odśrodkowe potrafią jednak wzmacniać się wzajemnie. A generując podobne reakcje mogą Unię nie tylko osłabić, ale wręcz rozerwać.
Szanowni Państwo,
W czasach, w których my, wolny świat, musimy stawić czoła fundamentalnym wyzwaniom, polsko-niemiecka odpowiedzialność nie kończy się na Unii Europejskiej. Polskę i Niemcy i wszystkich innych łączy wspólnota odpowiedzialności za więzi transatlantyckie i Sojusz Północnoatlantycki, który odgrywa doniosłą, stabilizującą funkcję w całym, globalnym porządku międzynarodowym. Dlatego, mimo pojawiających się czasami sporów, powinniśmy nie ustawać w wysiłkach, by odbudowywać transatlantyckie zaufanie, czasami niestety poważnie naruszone. To jest wielkie zadanie dla rządów i instytucji społeczeństwa obywatelskiego po obu stronach Atlantyku.
Ta stabilizująca rola Sojuszu opiera się na mocnej podstawie, jaką jest Traktat Waszyngtoński, na gotowości przyjścia sobie wzajemnie z pomocą w potrzebie. Zobowiązaliśmy się, że państwa członkowskie „poprzez stałą i skuteczną samopomoc i pomoc wzajemną będą utrzymywały i rozwijały swoją indywidualną i zbiorową zdolność do odparcia zbrojnej napaści” (Art.3). Te zobowiązania są konstytucją myślenia o bezpiecznej Europie i więzach transatlantyckich. Ważne jest zatem, że niedawny szczyt w Walii te zobowiązania potwierdził. Liczę, że nie zabraknie nam konsekwencji we wprowadzaniu jego postanowień w życie, i że nie damy związać sobie rąk porozumieniami ze stronami trzecimi, które swoich zobowiązań nie dotrzymują. To dobra wiadomość, że jedną z odpowiedzi na wojnę na Ukrainie będzie strategiczne wzmocnienie wschodniej flanki NATO przez ciągłą obecność wojsk sojuszniczych i wysuniętą infrastrukturę logistyczną w krajach granicznych, a także podwyższenie gotowości sił reagowania i zwiększenie roli dowództwa korpusu w Szczecinie, którego trzon stanowią polscy, niemieccy i duńscy żołnierze.
Pamiętamy, że to dzięki współpracy ze Stanami Zjednoczonymi i parasolowi NATO możliwy był sukces powojennej zachodniej Europy i sukces samych Niemiec. NATO tworzyło niezbędną przestrzeń bezpieczeństwa dla rozwoju i tworzy ją nadal. Dziś, kiedy ponownie stawiamy czoło wyzwaniom w zakresie bezpieczeństwa, NATO musi pozostać efektywnym sojuszem militarnym tak, by zapewniać nam możliwość podejmowania decyzji bez strachu przed groźbami. Odstraszanie nie jest przeciwieństwem współpracy i dialogu, ale jej koniecznym uzupełnieniem. Są bowiem na świecie siły, które nie liczą się z podjętymi zobowiązaniami, jeśli wyczują u swoich partnerów militarną słabość lub brak zdecydowania.
Więzi z Ameryką Północną nie powinny dotyczyć wyłącznie kwestii bezpieczeństwa. Transatlantyckie Partnerstwo Handlowe i Inwestycyjne to realizacja planu, który powstał prawie u zarania Sojuszu, w przekonaniu, że żywotność wspólnocie transatlantyckiej zapewni wspólna przestrzeń gospodarcza. Zdajemy sobie sprawę, że długotrwałość realizacji tej idei świadczy, iż jest ona trudna dla każdej ze stron i zawiera elementy ryzyka. Ale Transatlantyckie Partnerstwo Handlowe i Inwestycyjne to nie jest zwykły układ handlowy, ale brakująca część transatlantyckiej wspólnoty bezpieczeństwa, projekt o wymiarze cywilizacyjnym. Jeśli chcemy utrzymać żywotność tej wspólnoty, zainwestujmy w powodzenie tej idei. Gdy ciężar świata przesuwa się ku Azji, zapewnijmy światu zachodniemu więcej stabilności. Podtrzymywanie politycznych, wojskowych, gospodarczych i społecznych więzi transatlantyckich to dobra inwestycja w przyszłość. Naszą wspólną przyszłość!
Umacnianie jedności i solidarności Unii Europejskiej oraz wspólnoty szeroko rozumianego Zachodu to trudne zadania w czasach wielkiej niepewności. Wyzwanie jest tym większe, że zmieniając Europę, umacniając wspólnotę transatlantycką, musimy równocześnie znajdować wspólną odpowiedź na geostrategiczne wyzwania w naszym otoczeniu. Postulowana przez mnie polsko-niemiecka wspólnota odpowiedzialności musi obejmować także wspólną odpowiedź na zagrożenia w krajach sąsiedztwa. Skończyły się czasy pokojowej dywidendy po zakończeniu zimnej wojny. Musimy zmierzyć się z wyzwaniami, które coraz wyraźniej mają charakter zagrożenia agresją militarną.
Pamiętamy, że między innymi w odpowiedzi na wojny na Zachodnich Bałkanach wykuwała się w bólach wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony oraz wspólna polityka zagraniczna. Mieliśmy nadzieję, że po doświadczeniach Bośni, po doświadczeniach oblężonego Sarajewa i zbrodni w Srebrenicy, gdy nadejdzie kolejny kryzys, będziemy potrafili znaleźć na niego odpowiedź. Czy to, co widzimy w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, na Ukrainie, w Syrii, w Libii czy Iraku nie podważa naszej wiary w nasze siły i skuteczność działań instytucji, które z takim wysiłkiem tworzyliśmy? Jeśli wierzymy w uniwersalność naszych wartości, musimy znaleźć w sobie determinację, by ich bronić!
Różne są ruchy i zjawiska, które zagrażają wolności - inne są w Iraku, w Syrii, Libii, na Ukrainie czy w Rosji. Łączy je jednak wszystkie pogarda dla praw człowieka, dla rządów prawa i swobód obywatelskich. Pogarda dla ludzi, którzy pragną wolności i solidarności, którzy chcą być demokratycznym narodem. Nie przypadkiem fundamentaliści islamscy biorą za cel lokale wyborcze, dzięki którym naród może decydować o swojej przyszłości. Nie przypadkiem Ukraińcy, którzy wyszli na kijowski Majdan ogłaszając, że to oni są suwerenem w swoim państwie, wzbudzili wściekłość ościennego mocarstwa, które zdecydowało się na bezprecedensową agresję w Europie. Na naszych oczach odradza się bowiem nacjonalistyczna ideologia, która pod zasłoną humanitarnych słów o ratowaniu narodowych mniejszości, łamie prawa człowieka i prawa narodów. Znamy to dobrze z lat 30-tych XX wieku. Dziś w tym kontekście szczególnie dobitnie brzmią słowa prezydenta Richarda von Weizsaeckera: „Kto zamyka oczy na przeszłość, staje się ślepy na przyszłość”.
Trzeba o zagrożeniach wolności mówić z całą mocą, używając klarownego języka. Albowiem wyrozumiałość wobec przemocy skazuję Europę na klęskę. To kolejny wniosek płynący z trudnej polsko-niemieckiej lekcji historii, który razem powinniśmy powtarzać Europie i światu. Wierzę, że stojąc tu, na tym miejscu, które było świadkiem wielu dramatycznych wydarzeń, w czasie aż gęstym od symboli i wielu europejskich rocznic, pragnę powiedzieć do mych niemieckich sąsiadów i przyjaciół: tylko odważna polityka budowana na fundamencie wartości, których rdzeniem jest ludzka godność, zasługuje na miano „Realpolitik”. Twórzmy w Europie politykę mądrą, długofalową, ale skuteczną, taką która broni godności człowieka. Każdej ludzkiej jednostki i wszystkich ludzi!
Kryzys na Ukrainie dawno zatracił wymiar regionalnego konfliktu dwustronnego, stał się wyzwaniem dla całego kontynentu, dla całego świata Zachodu. Atakując Ukrainę, Rosja uderza w fundamenty wspólnoty demokratycznej, jej praw i wartości, a także w podstawową zasadę rządzącą cywilizowanym światem: zasadę poszanowania suwerenności państw. Ukraina nie uczyniła niczego, co by tę agresję usprawiedliwiało. Dostrzegamy też świadome działanie, by zburzyć albo przynajmniej zablokować europejską jedność, by skłócić wewnętrznie Europejczyków oraz osłabić więzi transatlantyckie. Jeśli dalej wierzymy w globalną rolę Unii Europejskiej, musimy dowieść jej zdolności do działania w najbliższym sąsiedztwie. Jeszcze dekadę temu liczyliśmy, że pochód wolności, w którym 25 lat temu kroczyli wspólnie Polacy i Niemcy, nie będzie zatrzymany, że będą do niego dołączać kolejne narody, przyciągnięte wizją demokratycznego dobrobytu i europejskiego stylu życia. Tej nadziei nie porzucamy. Nadal wierzymy, że nasza Autostrada Wolności będzie coraz dłuższa, sięgając daleko na Wschód Europy. Widzimy jednak, że droga ku temu będzie trudna i mniej wygodna.
Nikt bardziej od Polaków nie cieszyłby się, mając w Rosji sprawdzonego i przewidywalnego partnera. Tak jak Niemcy i Unia Europejska wiele zainwestowaliśmy w zbliżenie z Rosją. Wiele osiągnęła Polsko-Rosyjska Grupa do Spraw Trudnych, ciągle wiążemy nadzieję z Centrami Dialogu i Pojednania, w których trwają polsko-rosyjskie rozmowy i spotkania. Warto pamiętać, z jakimi oporami ze strony państw zachodnich jeszcze kilka lat temu spotykało się ustanowienie między Polską i Rosją poszerzonej strefy małego ruchu granicznego.
My też chcielibyśmy widzieć Rosję jako partnera szeroko rozumianego Zachodu. Dlatego obecna polityka Rosji jest dla nas tak głębokim rozczarowaniem i wielopłaszczyznowym wyzwaniem. Bolejemy, że obecne władze na Kremlu wybrały antyokcydentalizm jako legitymację swojej władzy, jako swą tożsamość, i jako orientację geopolityczną, że wybrały drogę dążenia do dominacji i budowy swego znaczenia nie poprzez modernizację i współpracę z Zachodem, ale poprzez odbudowę w nowej wersji starej strefy wpływów, używając siły militarnej wobec sąsiadów. Wojna w Gruzji przed sześciu laty i obecna na Ukrainie są tego przejawem.
W moim przekonaniu to, co się dzieje we wschodniej Ukrainie, jest wynikiem lęku obecnych władz na Kremlu przed sukcesem demokratycznej modernizacji, której życzymy i Ukrainie, i Rosji. Podobnie myśli wielu naszych rosyjskich przyjaciół, bojąc się, że obecna polityka władz na Kremlu zagraża także ich prawom obywatelskim i ich wolności. Potrzebujemy zainwestować w media rosyjskojęzyczne, nadające w Europie i poza nią, by rozszerzać przestrzeń wolnej informacji i zwalczać kłamstwo. Dzięki nim zwiększać się będzie grupa rosyjskich przyjaciół wolności.
Determinacja i ofiary, poniesione pod flagami unijnymi przez Ukrainę i jej społeczeństwo podczas ostatniej zimy na Majdanie i cierpienie, którego doświadczają podczas obecnej wojny, nie pozwalają nam na pozostanie obojętnymi wobec dramatu tego europejskiego państwa. Wymaga to od Unii i całego Zachodu wszechstronnej pomocy dla Ukraińców, którzy walczą obecnie już nie tyle o prawa do realizacji tego lub innego porozumienia handlowego, ile prawa do niezależności i prawa do suwerennego wyboru. Ukraińcy, mimo wojennego zagrożenia nie schodzą z drogi budowy demokratycznych instytucji. Wesprzyjmy ich w umacnianiu podstaw państwowości. Podtrzymujmy Partnerstwo Wschodnie.
Przecież nie zawiedliśmy Europy na Dzikie Pola, lecz sprawiliśmy, że przynajmniej niektóre państwa tego regionu chcą żyć wedle zasad, które i my wyznajemy. Przykład wolności jest zaraźliwy. Zawrócenie z drogi pomocy w modernizacji naszych wschodnioeuropejskich partnerów skaże nas na chaos i niekontrolowane społeczne wybuchy w naszym najbliższym sąsiedztwie.
Dlatego konieczna jest pomoc Ukrainie i innym krajom Partnerstwa Wschodniego w każdym z możliwych wymiarów: począwszy od pomocy humanitarnej, pomocy w odbudowie zniszczeń wojennych, aż po dzielenie się doświadczeniami w zakresie reformy samorządowej, rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw, zwalczania korupcji czy reformy systemu obronnego.
Szanowni Państwo,
Stojąc tu, w miejscu gdzie bije serce niemieckiej demokracji, nie kryję głębokiego, jakże osobistego wzruszenia. Wzruszenia syna partyzanta Armii Krajowej i oficera Wojska Polskiego, który w marszu na Berlin dotarł w walce aż na Łużyce. Stojąc tu, przed najwyższym przedstawicielstwem demokratycznych Niemiec, nie mogę zapomnieć o moim stryju Bronisławie, po którym otrzymałem imię. Stryju, który na niemiecki rozkaz zginął w okupowanym Wilnie za walkę o wolną Polskę. Miał wówczas 16 lat. Ale nie mogę i nie chcę ukryć wzruszenia także z tego powodu, że urodziłem się już po wojnie na Dolnym Śląsku, w okolicach Wrocławia, w polskiej rodzinie wypędzonej z byłych terenów wschodnich II Rzeczypospolitej. Urodziłem się w domu, który opuściła wcześniej niemiecka rodzina, doświadczając historii, której tragiczny rozdział rozpoczął się 75 lat temu, 1 września 1939 roku. Dobrze więc rozumiem ból związany z doznanymi krzywdami i utratą stron rodzinnych.
Ale dla mnie ten współodczuwany ból to dodatkowy argument do działania na rzecz polsko-niemieckiego pojednania i współdziałania. To dla mnie kolejne potwierdzenie wagi przeżywanego cudu polsko-niemieckiego pojednania.
Dzięki pojednaniu i współpracy, dzięki wspólnemu uczestnictwu w procesie jednoczenia i integracji Europy, możemy dziś wypracowywać polsko-niemiecką wspólnotę odpowiedzialności. I czynimy to, nie zapominając o przeszłości, ale dzięki wspólnemu wysiłkowi mądrego i odpowiedzialnego pamiętania o niej. Podziwiam zdolność nowych Niemiec do zrozumienia historii, odważnego zmierzenia się z jej dramatem, którego źródłem była polityka nazistowskich Niemiec. I chciałbym, byśmy wspólnie wyciągnęli wnioski z tej przeszłości. Wyzwania dnia dzisiejszego i doświadczenia dnia wczorajszego wymagają od nas tego, czego zabrakło przed 75 laty. Wspólnota demokratyczna potrzebuje wizji, strategii i zdecydowania w obronie ładu międzynarodowego, suwerenności państw i wolności obywatelskich.
Treścią tej misji musi być Europa i jej reformy, sąsiedztwo Unii Europejskiej i jego stabilność w obliczu pełzającej wojny, więzi transatlantyckie i troska o zachowanie szczególnych relacji między Europą a Ameryką. Dziś, jak nigdy potrzebujemy polsko-niemieckiej wspólnoty odpowiedzialności, wspólnoty dla Europy, otwartej na wszystkie państwa Unii Europejskiej i całego naszego kontynentu. Chciałbym, by w następne rocznice wybuchu wojny można było z głębokim przekonaniem powiedzieć: „Nie było Europy, mieliśmy wojnę. Dziś dzięki Europie i jej instytucjom nie ma wojny na całym i wolnym kontynencie”.
Autostrada Wolności może być o wiele, wiele dłuższa!